Powrót na stronę główną Medium Magazyn Politologa - 2/98
Dwutygodnik Nieregularny, nr 2(6)(wirtualny), Kraków 1 II 1998

zawartość
numeru

S t o p k a redakcyjna


Zapach kobiety
reportaż ze studia doboru perfum
Refleksje czerwonoprądnickie
metapoezja Matysa
Z notatnika mnemotechnika
kalendarium prześmiewcy
Na poziomie
recenzja płyty Portishead
Sposób na "ustny"
pierwszy odcinek psychologicznej summy dla studentów


... reportaż

Zapach kobiety

Czy któraś z nas zastanawiała się kiedyś nad sztuką uwodzenia? Na pewno tak. Istnieją różne sposoby czarowania mężczyzn. Niektórym panom pokazujemy nogi ubrane tylko w cienkie pończochy, innym podobają się głębokie rozcięcia naszych sukien, jeszcze inni dużą uwagę przywiązują do fryzury. Wielu z nich niestety posiada jeszcze głęboko zakorzeniony stereotyp kobiet „udomowionych” czyli po prostu będących żoną, matką, i gosposią w jednej osobie.

Większość jednak woli kobiety zadbane, takie, z którymi można się pokazać w publicznym miejscu. To Ci drudzy prawdopodobnie, są najbardziej podatni na nasze wdzięki. Możemy więc czarować spojrzeniem; trzepocząc długimi rzęsami, uśmiechać się niewinnie, kusić gestem, sposobem zachowania.

Ale tak naprawdę, bardzo ważną rolę odgrywa nasza „druga skóra” czyli zapach.

Można pachnieć właściwie wszystkim

Zapach potrafi zawładnąć całą naszą duszą. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można pachnieć właściwie wszystkim. Perfumy bowiem mogą być kwiatowe, kwiatowo - sportowe, leśne, owocowe, pudrowe, ziołowe, morskie. Można pachnieć parkiem, skoszoną łąką, wiatrem, piaskiem czy landrynkami. Jest ponad czterdzieści tysięcy słów na określenie perfum. Co najciekawsze, perfumy powinno się dobierać do urody, znaku zodiaku, odcienia cery. Równie ważna jest też chłonność skóry. Każda bowiem może przecież wejść w reakcję chemiczną ze składnikami perfum i wywołać odczyn alergiczny.

Dobieranie zapachu rozpoczynamy od wypełnienia odpowiedniej ankiety, która da tzw. Nosowi czyli osobie dobierającej zapach, pewien obraz naszego stylu życia. Nos wybiera tylko dla nas charakterystyczne cechy fizyczne i psychiczne, ocenia je i podsuwa zapachy , które będą określać daną osobowość.

Test polega na położeniu cienkiej warstwy numerowanej mieszanki w wybranych miejscach na ciele klientki, a następnie sprawdzenie po odpowiednim czasie zapachu. Perfum nie wąchamy od razu. Po trzech minutach ujawnia się nuta zmysłu, po pięciu - nuta serca, a po około dziesięciu minutach dopiero nuta prawidłowa.

Jeżeli nasze komórki węchowe są zmęczone i wydaje nam się, że nic już nie czujemy, wtedy wystarczy kilka wdechów czarnej, gorącej kawy, która oczyści układ oddechowy. Kompozycje perfum najczęściej składają się z olejku zapachowego będącego głównym komponentem. Dzięki lotności alkoholu perfumy są bardziej wyczuwalne. Do specyfiku dochodzi mnóstwo olejków pielęgnacyjnych i niewielka ilość wody destylowanej. Pozostałe składniki są tajemnicą.

Sekrety miejsc niezwykłych

Każda kobieta wie, że aby dobrze pachnieć, ważny jest sposób nakładania perfum. Możemy spryskiwać ciało dzięki atomizerom, albo nakładać perfumy z palca. W tym drugim przypadku dłużej się trzymają, a ich zapach jest trwalszy.

Nakładanie rozpoczynamy od umieszczenia substancji na wszystkich miejscach pulsujących czyli : łokcie, nadgarstki, kostki dłoni i stóp, zgięcia kolan, pachwiny i wewnętrzna strona dłoni. Zapach umieszczamy również we włosach. Najlepiej zrobić to, kiedy włosy są mokre lub wilgotne. Perfumy rozsmarowujemy w tylnej części głowy, tuż nad szyją. Jeśli chcemy pięknie pachnieć całą noc, idąc powiedzmy do dyskoteki, dobrze jest użyć oprócz perfum balsamu lub mleczka do ciała, a do kąpieli użyć mydełka lub żelu w tym samym zapachu. Robione perfumy (cena 77zł za 30ml) mogą się utrzymać nawet 36 godzin. Nie powinno się używać dezodorantów antyperspiracyjnych, gdyż jak wiadomo pot powinien być wydalany na zewnątrz ciała. Dopiero po połączeniu z perfumami, ich zapach wtedy odpowiednio się rozwija. Jeżeli chcemy przedłużyć zapach, musimy użyć mocniejszych perfum. Każdy, nawet najlżejszy aromat jeśli go dobrze rozłożymy, utrzyma się bardzo długo i nie będzie krzywdzący dla innych.

Zmysły człowieka odbierają bodźce z zewnątrz. Jeśli nie chcemy czegoś oglądać, po prostu zamykamy oczy. Nie chcemy słuchać - zatykamy uszy. To przecież takie proste. Co jednak zrobić z węchem?. Trzeba starać się pięknie pachnieć. Jeżeli mamy problemy alergiczne, nadwrażliwą skórę, wtedy używamy zapachów nakładając je na ubrania. Pobudzamy tym bardzo fantazję. Już Kleopatra przecież nasączała poduszki olejkami różanymi, aby mieć piękne sny.

Powinnyśmy jednak pamiętać, że nasza „druga skóra” ma najbezpieczniejsze działanie jeśli jej woń roznosi się na odległość 20 do 30 cm. Przy każdym ruchu jest oczywiście bardziej wyczuwalna. Nie powinny się martwić osoby energiczne, których tempo życia jest bardzo duże. Specjalnie dla nich stworzony został tzw. Unisex. Są to perfumy uaktywniające się podczas wzmożonego ruchu. Przy doborze perfum ważny jest również aktualny stan zdrowia, przyjmowanie antybiotyków, witamin z grupy B i innych leków.

Próby, testy, eksperymenty

Spróbuję więc dobrać zapach do swojej urody. Znajduję oczywiście Studio Doboru Perfum. Wchodzę do pomieszczenia, wyglądającego jak oranżeria, w której egzotyczne kwiaty zastąpiono fiolkami różnobarwnych perfum. Obsługuje mnie bardzo młoda dziewczyna. Wypełniamy wspólnie ankietę, pyta mnie na przykład o moje ulubione miejsce, takie, w którym najlepiej się czuję. Ogląda kolor moich oczu, ocenia karnację.

Zaczyna się najprzyjemniejsza część: testowanie zapachów. Jednorazowa próba kosztuje 5 zł. Spryskujemy nadgarstek, innymi znów łokieć, jeszcze innymi wewnętrzną stronę dłoni. Identycznie postępujemy z drugą ręką. Odczekuję około pięć minut i sprawdzam, które z nich najbardziej mi odpowiadają. Metodą prób i błędów wybieram zapach. Jest to, jak później się dowiaduję, połączenie piżma, kilku płatków róży zbieranych boso, trzech łez Baby Jagi, ośmiu westchnień krasnoludka, dwóch gram lekkiego, wytrawionego puszku z futra bobrowego, z alkoholu, witamin, substancji pielęgnacyjnych. Zasadniczy jednak zapach otrzymuje się z cynamonu, szczypty pieprzu, błota z Morza Czarnego, marynowanego listka paproci i suszonej skorupki dębu. Tak powstało moje „Jesienne marzenie”.

Jeden maleńki flakonik może zawierać około 300 składników. Wizyty takie nie muszą być jednorazowe. Jeśli za pierwszym razem nie dobierzemy zapachu możemy przyjść znowu i znowu. Bo przecież „ nosić perfumy znaczy łączyć czar, jakim jest kreacja zapachowa, ze swoim własnym Ja”.

Dlatego, drogie Panie zapewnijmy swemu ciału maksimum komfortu, a męskie zmysły rozbudźmy do granic możliwości.

Dorota Melanowska

Dziękuję obsłudze i „Nosowi” Studia Doboru Perfum AVENIR w Krakowie za udostępnienie materiałów pomocnych przy napisaniu tekstu.

początek strony

strona główna

... z notatnika mnemotechnika

6.01

Szef Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wyraził opinię, że obecna zima jest, cytuję „normalna, ale dziwna”. Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić. Jest normalna, bo takie zimy już bywały, jest także dziwna. Dlaczego? Otóż po raz pierwszy w historii swej działalności, nasi drogowcy nie są zaskoczeni.

7.01

Władze pewnej miejscowości wprowadziły przepis, na mocy którego członkowie ochotniczych straży pożarnych mieli otrzymywać po 5 zł za godzinę gaszenia pożaru. Ledwie wszedł on w życie, a tu nagle.. Pożar za pożarem. W dodatku wszystkie były efektem podpalenia. Sprawcami okazali się dwaj miejscowi strażacy. Nie dość, że podpalali, to jeszcze utrudniali akcje, gdyż jak pisałem, praca nie była w systemie akordowym, ale czasowym. Łatwo więc obliczyć, że za „gaszenie” zabytkowego kościółka, w czasie pięciogodzinnej akcji owi ogniomistrze (myślę, że to bardzo adekwatne określenie) zarobili po 25 zł. Wystarczy na wódkę, przepitkę i paczkę papierosów. Potwierdza się więc prawda znana od czasów Nerona, że każdy podpalacz ma w tym jakiś interes. Z tym, że Neron nie należał do OSP.

8.01

Niestety i ta wiadomość będzie dotyczyła pożaru. Tym razem paliło się w bielskich zakładach Fiata. Pożary w fabrykach zawsze się zdarzały i pewnie zdarzać się będą. Jednak w tym przypadku było coś, co nas zaintrygowało. Otóż spłonął... skład drewna(!?). Po co w zakładach Fiata drewno? Możliwości jest kilka: albo dyrekcja postanowiła produkować taczki albo karoce, albo wznowić produkcję Syreny Bosto, w której, jak wiadomo podłoga była z drewna. Jedno jest pewne w porównaniu z „maluchem”, każda z tych możliwości wydaje się postawieniem na wygodę klienta.

9.01

Napisałem wyżej, że to pierwsza w historii zima, kiedy nasi drogowcy nie są zaskoczeni. Otóż myliłem się. Usłyszałem dziś następującą wypowiedź jednego z nich: „jesteśmy zaskoczeni brakiem śniegu”.
Przepraszam więc w tym miejscu wszystkich drogowców, którzy poczuli się dotknięci podejrzeniami o brak zaskoczenia.

10.01

Dziś wybory parlamentarne na Kubie. Zwykle po takim wstępie dalszy ciąg informacji brzmi: „wyniki znane będą po zamknięciu lokali wyborczych”. Jednak w tym przypadku tak nie jest. Na Kubie bowiem wyniki znane były na długo przed ich otwarciem. Fidel Castro dbając o spokój psychiczny i dobre samopoczucie swych obywateli zaoszczędził im wszelkich stresów i napięć związanych z kampanią i samymi wyborami. Nasz minister zdrowia powinien chyba postulować podobne rozwiązania i w naszym kraju. Chciałbym jednak, aby najpierw zapytał mnie, która partia ma zwyciężać w tych wyborach, inaczej mógłbym być niezadowolony.

11.01

W Polsce natomiast wybrano najpopularniejszego sportowca roku. Został nim rajdowy mistrz Europy Krzysztof Hołowczyc. Jednak szef naszego związku lekkoatletycznego powiedział: „lepiej by było, gdyby tytuł ten przypadł chodziarzowi Korzeniowskiemu”. Trudno rozsądzić, który z nich jest lepszym sportowcem, a i popularność jest rzeczą względną. Jaką więc logiką kierował się szef naszych lekkoatletów? Może chodziło o to, że Hołowczyc już ma samochód, a gdyby Honda Civic przypadła Korzeniowskiemu, to łatwiej byłoby mu pokonywać rywali.

12.01

Dwie amerykańskie nauczycielki wprowadziły niecodzienny sposób nauczania. Otóż na lekcji anatomii rozebrały się do naga i tłumaczyły uczniom co i jak. Jeżeli dodam, że obie miały niewiele powyżej trzydziestki, to chyba nikt się nie zdziwi, że w obliczu wprowadzenia wychowania seksualnego bardzo chciałbym znowu chodzić do podstawówki.

13.01

Machulski goes to Hollywod. Taki tytuł mogła by nosić ta informacja. Chodzi o to, że powstał plan nakręcenia amerykańskiej wersji “Kilera”.
Nie wiadomo na razie, kto będzie grał główną rolę. Nie wiadomo także, jak będzie nazywał się główny bohater. Przez analogię do wersji polskiej powinien nazywać się John Zabójca.
Nie to mnie jednak najbardziej intryguje. Zastanawiam się bowiem, dlaczego nikt nie wpadł na pomysł nakręcenia nowej wersji innych hitów polskiej kinematografii, np. „Stawki większej niż życie” z Pierce’m Brosnanem w roli Klossa. Możnaby reanimować również Czterech pancernych. Tu w roli Janka widziałbym J.C. van Damme’a, w roli Gustlika - Schwarzeneggera, a Grigorim mógłby zostać Antonio Banderas. Szarika mogłaby zagrać lwica Elsa, w końcu jak Ameryka to Ameryka.

Not. Andrzej Duda

początek strony

strona główna

... refleksje czerwonoprądnicke

Heureza


W tektonicznej monotonii wykładu
Rozciągniętej w czterech wymiarach czasu
Nagle sejsmografy rąk zanotowały wstrząs

Nie był on zbyt mocny
To tylko pan docent
powiedział kilka sensownych słów

I tabula rasa
w moim zeszycie
została zapełniona

Potem... było coś o gazach szlachetnych
Wcześniej ziemia składała się z bryłek
a świat był zaokrąglony

96/11

Marcin Matuzik

początek strony

strona główna

... na poziomie

Druga odsłona

Portishead “Portishead” (Polygram 1997)

Zespół Portishead na swej poprzedniej płycie zaszedł tak daleko, że każdy, nawet najmniejszy krok w tym kierunku jest posuwaniem się w nieznane. Taki kroczek uczynili właśnie tym krążkiem.

Nie oddalili się zbytnio od tego, co zawierał poprzedni materiał, ale i tak jest to muzyka, której jednoznacznie zdefiniować się nie da. Jedno jest pewne, że gdybyśmy chcieli ją koniecznie jakoś nazwać, na pewno w nazwie znalazło by się słowo „acid”, a to już w jakiś sposób określa nam, czego możemy się spodziewać. Jeżeli ktoś nie jest zorientowany w tych rejonach twórczości muzycznej, radzę najpierw posłuchać pierwszej płyty Portishead, dla „orientacji w terenie”.

Jeśli nadal czytacie tą recenzję, prawdopodobnie nie należycie do ww. grupy i oczekujecie, że w końcu powiem Wam, co jest na tej płycie. OK. Na początek musicie wiedzieć, że tej muzy najlepiej słuchać przez słuchawki (na maxa, ale przez słuchawki).

Dobra, teraz już o muzyce.
Zaraz po włączeniu usłyszycie utwór Cowboys. Ten kawałek Was rozdrapie i ogłuszy. Jest pełen metalicznych dźwięków, nieczystości, hałasu i transowego rytmu. Pokochacie go od razu. Zaraz potem All Mine, znacie to z singla. Jakieś dęciaki z księżyca, zadziorny wokal i słowa o tym, jak to „anioły startują z chmury nr 9”. Chwileczka uspokojenia w balladce Undenied jest tylko ciszą przed burzą, a dokładnie przed Half Day Closing. Tutaj to już zupełny odpał. Sekcja rytmiczna, z prawdziwą zdawałoby się perkusją, znajduje się w prawym uchu, w lewym skwierczące płyty i jakaś gitara, a w środku głowy dęciaki, wokal i cały jazgot tego świata. Jeżeli chcecie przy tym zasnąć, nie macie szans, jesteście pokonani.

Utwory Over, Humming, Morning Air i Seven Months z powodzeniem mogłyby się znaleźć na poprzedniej płycie zespołu. Nie oznacza to absolutnie, że obniżają poziom tego krążka, są jedynie bardziej... tradycyjne (obrzydliwe słowo, jeżeli pisze się o tym zespole).

Dalej jest Only You. Tutaj wszystko jest szumiące i pulsujące, jak w większości utworów, ale wokal, czy raczej szept jest tak ustawiony, że nie sposób pozbyć się wrażenia, że szepcze nam do ucha osoba znajdująca się tuż obok nas.

Co jest potem? Na pewno nie jest już tak spokojnie. Elysium to taki szybki numerek, skrzeczący, dudniący i pełen energii. A po nim już tylko wielki finał. Nie chcę tu zbytnio oceniać, czy prowadzić jakichś rankingów, ale Western Eyes to chyba najlepszy utwór na płycie. Zaczyna się subtelnie, niemal symfonicznie, a później się zmienia, rozwija i narasta. I dokładnie w momencie, kiedy chciałbyś, aby ta muzyka trwała i trwała nagle stop, płyta się kończy. Kiedy posłuchacie tego pierwszy raz będziecie dziękowali Bogu, że płyty i kasety są wielokrotnego użytku. Włączycie ją od nowa, a później jeszcze raz i jeszcze i ....

Andrzej Duda

początek strony

strona główna

... summa psychologiae

Sposób na „ustny”

Niewiarygodne, ale to, co wymyślają psychologowie może przydać się w życiu normalnego człowieka. Weżmy na przykład studenta Iksińskiego. Do niego, tak jak do wielu jemu podobnych dociera właśnie informacja o zbliżającej się sesji.

Co więc robi nasz Iksiński? Prawdopodobnie zaczyna się „troszkę” uczyć. To „troszkę” wynika z założenia o normalności studenta, gdyż gdyby był on „normalny inaczej” uczyłby się wszystkiego lub nie zrobiłby nic. Iksiński pewnie coś poczyta, coś będzie pamiętał z nielicznych wykładów, na których był, a czegoś nie ruszy zupełnie wychodząc z założenia, że tego nie będzie na egzaminie.

W krytycznym dniu nasz student wstanie o godzinę wcześniej i pomny rad prosto z pism kobiecych, których oczywiście wcale nie czyta, zacznie dbać o swoją fizjonomię. Wymyty, ładnie ubrany, z niezbyt ekstrawagancką fryzurą i makijażem (jeśli rzecz jasna jest kobietą) uda się na egzamin ustny u profesora Pitusińskiego.

Iksiński nie wie czy zda ten egzamin, bo i nie może wiedzieć, ale i nie wie, że może sobie pomóc w niezmiernie prosty sposób. Tu właśnie pojawia nam się psychologia.

Na egzaminie Iksiński wylosuje, wybierze czy zwyczajnie dostanie prawdopodobnie trzy pytania. Już pierwszy rzut oka pozwoli mu ocenić, że z jednego z nich mógłby pisać doktorat, bo na przykład jest to jego konik lub konik nestora rodu Iksińskich, z drugiego jest się w stanie wybronić, a na trzecie nie powie nic prócz paru banałów.

W tej sytuacji Iksiński powinien zrobić co następuje: na początku poprosić o chwilę do namysłu, dzięki czemu porfesor zacznie mieć nadzieję, że student myśli, a nie tylko mechanicznie odpamiętuje to czego się nauczył. Następnie powinien Iksiński zacząć odpowiadać na pytanie, z którego przygotowany jest najlepiej. W momencie oceniania u profesora zadziała efekt pierwszeństwa; będzie on pamiętał lepiej to, co student mówił na początku. Później należy zacząć walkę z tym, o czym nie wie się nic, a na końcu omówić zagadnienie, z którego jest się jako tako przygotowanym. W tym wypadku u profesora w chwili oceniania zadziała efekt świeżości, to znaczy, że będzie pamiętał lepiej to, co student mówił na końcu.

W efekcie tok myślowy profesora Pitusińskiego powinien być następujący: „Hmm, myśli chłopak, to widać. Pierwsze pytanie świetnie, z drugim... jakoś sobie poradził, za to trzecie zupełnie nieźle”.

Według mnie Iksiński dostanie czwórkę, no może z minusem, albo ostatecznie plus trzy, jeśli profesor jest wampirem. Myślę, że Iksiński byłby usatysfakcjonowany. Opisaną wyżej technikę stosuję od lat i jestem z niej bardzo zadowolona czego i wam życzę.
Powodzenia.

Kawka

początek strony

strona główna

S t o p k a redakcyjna



Ta strona znajduje sie na serwerze Polbox On-Line Service
http://free.polbox.pl - bezplatne konta pocztowe oraz strony WWW