![]() |
![]() |
Strona Główna • Internet • Giełda • Gry • Sport • Kontra • O nas |
![]() |
|
![]() |
![]() ZBLIŻENIE George Clooney Normalny facet
FOT. (C) REUTERS Po latach, gdy na ekranach królowali superherosi z bicepsami zamiast mózgu, intelektualiści z zapadniętą klatką piersiową albo wieczni chłopcy, George Clooney przypomniał, jak wygląda normalny facet. Miał 12 lat, kiedy w telewizyjnym talk-show swojego ojca wyznał: "Chcę być sławny". Jego dziecięce marzenia spełniły się. Najpierw zdobył rozgłos na całym świecie dzięki roli doktora Rossa w serialu "Ostry dyżur", dzisiaj jest już jedną z największych gwiazd hollywoodzkich. Kiedy podczas ostatniego festiwalu canneńskiego wchodził po czerwonym dywanie do pałacu festiwalowego, bulwar Croisette został zablokowany przez tłum gapiów i fanów. Taki tłum towarzyszy Clooneyowi wszędzie, gdzie się pojawi - w Stanach, w Europie, w Azji. A on czuje się wśród tych wyrazów uwielbienia jak ryba w wodzie, rozdaje uśmiechy i autografy, jest niestremowany i radosny. Chętnie rozmawia też z dziennikarzami. Na minikonferencji, zorganizowanej dla 40 dziennikarzy z całego świata z okazji promocji nowego filmu braci Coenów "O Brother, Where Art Thou" z jego udziałem, aktor był odprężony i pewny siebie. Niczego ani nikogo nie grał, nie udawał intelektualisty. Ot, pogodny i sympatyczny facet, który wcale aktorstwa nie traktuje jak misji. - Orson Welles powiedział, że aktorzy to wielcy łgarze - stwierdził. - No, tak, jestem łgarzem. Ale jak ktoś umie łgać, to czemu miałby tego nie robić? Sława przyszła do George'a Clooneya dość późno. Ale on na nią czekał i teraz nie narzeka na brak prywatności. - Miło byłoby wejść do kawiarni - mówi - i wypić kawę, nie stając się obiektem zainteresowania. Ale daję sobie radę. Nie znosi tylko paparazzi, kiedyś pobił fotoreportera, który pchał się za nim do toalety. No, ale kto by to wytrzymał? Nie wydaje się natomiast speszony faktem, że wszystkie jego romanse odbywają się na oczach publiczności. Sam opowiada o nich chętnie i - trzeba przyznać, jak przystało na prawdziwego mężczyznę - z prawdziwym taktem. Ale tego "bycia w show-biznesie" uczył się przecież od dziecka. Clooney urodził się 6 maja 1961 roku w Lexington w stanie Kentu-cky. Jego ojciec Nick Clooney był znanym prezenterem telewizyjnym, a ciotka Rosemary - śpiewaczką, która zapracowała sobie na miejsce w filmowych encyklopediach. Nic dziwnego, że mały George pierwszy raz stanął przed kamerą mając 7 lat. Występował wówczas w telewizyjnych reklamówkach. Kilka lat później doskonale wiedział, że show-biznes to jego świat, chciał zrobić w nim karierę, zdobyć sławę. Grał w drużynie baseballowej Cincinnati Reds, ale nie należał do wybijających się zawodników. Dlatego rzucił college, swoje rodzinne Kentucky i pojechał do Los Angeles. Zatrzymał się u ciotki w Beverly Hills i zaczął chodzić na przesłuchania. W kinie pracy nie mógł znaleźć, ale przyjęła go telewizja. Grał w filmikach i serialach telewizyjnych, których tytułów niemal nie warto wymieniać. Zaczął od serialu szpitalnego "E/R". Nie, nie tego "ER" ("Ostrego dyżuru"). Pierwsze "E/R" Clooneya było słabiutkim sitcomem, który zresztą bardzo szybko zszedł z ekranu. Jego następne seriale i filmy - "Sunset Beat", "Baby Talk", "The Return of the Killer Tomatoes", "The Return of the Red Surf" - to wszystko były typowe telewizyjne zapchajdziury bez żadnych ambicji. Ale po kilku latach szwendania się po telewizyjnych korytarzach, George Clooney dostał propozycję, która zmieniła jego życie. Rolę doktora Rossa w serialu "Ostry dyżur". Podobno pierwotnie rolę tę miał grać David Caruso, ale odmówił. - Powinienem mu posłać szampana - żartował potem Clooney. "Ostry dyżur" należy do najsłynniejszych seriali świata. Jego akcja toczy się w chicagowskim szpitalu, gdzie dzień i noc trwa dyżur. O życiu ludzi przywożonych do szpitala decydują sekundy. Zespół działa sprawnie, nie bacząc na zmęczenie. Godziny ostrego dyżuru przechodzą w doby, doby w tygodnie. Właściwie nie liczy się nic poza kolejnym uratowanym życiem. A przecież każdy z lekarzy, każda z pielęgniarek próbuje jeszcze jakoś ułożyć swoje sprawy osobiste. Grany przez Clooneya doktor Doug Ross stał się centralną postacią serialu, jego wizytówką. - Nigdy nie przypuszczałem, że kiepskie produkcje, w których do tej pory brałem udział, doprowadzą mnie na takie telewizyjne szczyty - wyznał kiedyś szczerze Clooney. "Ostry dyżur" został napisany przez jednego z najlepszych scenarzystów Hollywoodu, Michaela Crichtona, ale i tak Clooney wspomina: - Serial ma swoje prawa. Jedna z serii "Nocnego dyżuru" składała się z 26 odcinków. Te odcinki robiło 15 reżyserów i każdy z nich chciał, żeby jego film był specjalny. To znaczy, żeby mój dr Ross płakał. A ja przecież nie mogę co chwilę na ekranie płakać. Kiedyś mówiło się, że telewizja niszczy karierę aktora, że gwiazda seriali nigdy nie zaistnieje w kinie. Dziś moc małego ekranu jest tak duża, że coraz częściej serialowych bohaterów porywa Hollywood. Clooneya porwał najpierw Roberto Rodriguez - młody Meksykanin, który zasłynął tym, że zrobił najtańszy film w dziejach kina amerykańskiego ("El Mariachi" kosztował 7 tys. dolarów) oraz wypromował w Ameryce w obrazie "Desperado" hiszpańskiego aktora Antonio Banderasa. - George Clooney dzisiaj wart jest 20 mln dolarów - powiedział mi kiedyś w wywiadzie Rodriguez - ale za rolę w "Od zmierzchu do świtu" wziął 200 tys. dolarów. Był wtedy znany tylko z telewizji. Bardzo lubię wynajdywać interesujące osobowości aktorów. To prawdziwe wyzwanie. A Clooney wart był wyciągnięcia na duży ekran. Film "Od zmierzchu do świtu" nie był epokowym wydarzeniem, ale Clooney udowodnił, że potrafi przyciągnąć uwagę widza. Przyszła następna propozycja - "Szczęśliwy dzień", w którym zagrał z Michelle Pfeiffer. - Byłem tą propozycją zachwycony - powiedział. - Znałem Michelle, bo kiedyś spotykałem się z jej siostrą. Ale też uważam ją za jedną z najciekawszych współczesnych aktorek. Pojawienie się na ekranie obok niej to wielkie szczęście. Na dodatek okazało się, że Michelle nie jest zaborcza, pozwala zaistnieć na ekranie także swojemu partnerowi. W czasie kręcenia zdjęć do tej romantycznej komedii Clooney dostał rolę Batmana w filmie Joela Schumachera "Batman i Robin". - Wiem, że to był zły film i wiem, że ja sam byłem w nim słaby. Może wręcz pogrzebałem Batmana na zawsze?! - śmieje się. - Ale mimo to "Batman i Robin" był kolejnym przełomem w moim życiu. Dzięki temu obrazowi wszedłem na najwyższe hollywoodzkie piętro. Od razu, od chwili gdy podpisałem kontrakt. Grałem wtedy w "Szczęśliwym dniu" i nawet na planie wszyscy zaczęli traktować mnie inaczej. "Naprawdę masz tę rolę?" - pytali. "Batman i Robin" to był także przełom finansowy. Za rolę człowieka nietoperza Clooney zgarnął 10 mln dolarów. I potwierdził swoją pozycję na rynku filmowym. Posypały się propozycje - coraz bardziej prestiżowe. Clooney wystąpił w "Cienkiej czerwonej linii" Terrence'a Malicka, zagrał główną rolę w "Co z oczu, to z serca". Na polskie ekrany wszedł właśnie film z jego udziałem "Złoto pustyni", a jesienią widzowie będą mogli obejrzeć "O Brother, Where Art Thou" Joela Coena, w którym Clooney gra jedną z głównych ról, doskonale wpisując się w zespół stałych współpracowników Coenów, takich jak John Turturro czy John Goodman. Ucharakteryzowany na Clarka Gable'a, z zabawnym grymasem twarzy, aktor tworzy rolę inną niż wszystkie dotychczasowe - gra z dystansem i humorem. Z tego filmu Clooney jest bardzo dumny. - Coenowie pracują zawsze z tymi samymi aktorami - powiedział w Cannes. - Dostać się do tej "rodziny" to zaszczyt i wyróżnienie. Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się na planie. Z biegiem czasu George Clooney zaczyna coraz staranniej wybierać filmy. - Kiedy wszedłem w hollywoodzki obieg - mówi - miałem wrażenie, że dalej już wszystko będzie proste. A tymczasem czytając po pięć scenariuszy tygodniowo, nie byłem w stanie wybrać niczego całymi miesiącami. Miałem wrażenie, że te teksty są znacznie głupsze ode mnie. W Cannes o swoich filmowych wyborach powiedział: - Nie zakładam sobie, że będę grał w komedii czy dramacie. Po prostu cenię dobre teksty. Mam niezły okres w życiu, dostaję dużo propozycji. Jeśli będę źle wybierał, to zginę z powodu własnej głupoty. Clooney - hollywoodzki gwiazdor nie odwrócił się także od telewizji. - Telewizja to było moje życie - mówi. - Od dziecka występowałem w reklamówkach, a potem grając w serialach nauczyłem się wszystkiego, co umiem - techniki aktorskiej i cierpliwości. Telewizja zmieniła moje życie i wcale z niej nie odszedłem. Będę wracać. Podobno negocjuje stawki, by powrócić do "swojego" serialu "Ostry dyżur". Ale prawdą też jest, że w ostatnim czasie Clooney postawił wszystko na jedną kartę. Dla kina poświęcił nawet swoje życie osobiste. A może ten dojrzały i coraz bardziej świadomy aktor, po prostu jeszcze nie dorósł do tego, żeby założyć rodzinę. Clooney - zabawowy i przystojny - zawsze był pieszczochem rubryk towarzyskich. Jeszcze zanim stał się gwiazdą, trafiał na łamy prasy z powodu swoich licznych romansów. Potrafił zdobywać piękne kobiety. Cindy Crawford, Naomi Campbell, Dedee Pfeiffer, Denise Crosby, Courtney Cox, obecna żona Johna Travolty Kelly Preston - wszystkie te piękne kobiety uległy jego czarowi. W 1989 roku Clooney ożenił się z aktorką Talią Balsam, ale to małżeństwo przetrwało tylko trzy lata. Najgłośniejszy był jego 2,5-letni romans ze śliczną, delikatną Francuzką Celine Balitran. Poznali się w Paryżu, dwa tygodnie później zauroczona Celine leciała już do Los Angeles. Na wakacje. Ale wakacje przedłużyły się. Clooney i Celine stali jedną z najpopularniejszych par Hollywoodu. Aktor odwiedzał we Francji rodziców dziewczyny, mówił dziennikarzom, że wreszcie się ustatkował. Ale jednocześnie głośno odżegnywał się od małżeństwa i dzieci. Wreszcie Celine odeszła. Wyprowadziła się z okazałego domu Clooneya, zostawiając aktora jedynie z jego ulubioną czarną świnką Maxem. - Z Maxem mieszkamy razem od dziewięciu lat - żartował w Cannes Clooney. - To mój najdłuższy związek. Dzisiaj w kolorowych pismach ukazują się zdjęcia Celine z nowym narzeczonym, modelem i malarzem Christianem Gunnem. - George kocha swoją pracę tak bardzo, że mógł pracować przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu - powiedziała Celine tygodnikowi "Hallo!". - Nie chciał słyszeć o założeniu rodziny. Szanuję jego wybór, ale dłużej nie mogłam z nim być. Para rozeszła się w przyjaźni i kulturalnie, a Clooney, dotąd niepoprawny podrywacz, rzeczywiście od czasu tego rozstania bardzo rzadko pojawia się z kobietą u boku. - Przyglądam się karierom hollywoodzkich gwiazd. Ich "pięć minut" trwa zwykle około siedmiu lat - mówi. Może więc Clooney, który zna show-biznes i kruchość sławy, rzeczywiście chce wykorzystać te swoje pięć minut? Barbara Hollender |
![]() |
|
![]() |
Strona Główna • Internet • Giełda • Gry • Sport • Kontra • O nas |
![]() |
Copyright ©2000
mp4.com.pl Design Team W razie jakichkolwiek sugestii lub pytań prosimy o kontakt: Irenusz Piotrzkowicz lub Tomasz Filipek |