Strona GłównaInternetGiełda • Gry • SportKontraO nas

POLECAMY

  • Microsoft Reg Clean 41a (0.7mb, freeware) - program Microsoftu czyszczący i porządkujący Twój rejestr, bardzo ważny program dla stabilności systemu.


  • Winamp264 (NEW - 2mb, freeware) - najnowsza wersja najpopularniejszego odtwarzacza muzyki mp3, ocena 9/10.


  • FlashGet086 (NEW - 1mb, freeware) - podobnie jak GetSmart dzieli plik na kilka części przez co ściąganie pliku jest znacznie szybsze, jest po polsku i jest darmowy, obowiązkowy dla wszystkich co ściągają programy, ocena 9/10.


  • Xnview115 (NEW - 1 mb, freeware) - znakomita przeglądarka obrazków, dziesiątki formatów (chyba najwięcej), prosta obróbka obrazków, bardzo szybka, słowem bardzo dobry program, dziękujemy: Ireneusz Bloch, Mayday za informacje o programie.

  • Dictionary 2000 41 (2.8mb, freeware) - perełka, 11 języków, bardzo szybki, prosty i przyjazny w obsłudze, tłumaczy trochę kiepsko ze względu na mały zasób słów, ale po odpowiednim uzupełnieniu jest bardzo przydatny, tłumaczy również po polsku.

  • MiniBoulderDash2 (NEW - 1mb, freeware) - zjadacz kamieni wraca w wielkim stylu, 100 leveli do przejścia, doskonała grafika i muzyka. Pełna gra całkowicie za darmo, stworzona przez współtwórcę serwisu MP4 - Jarko.


  • ........ więcej softu !

    ROZMOWA
    Jerzy Kawalerowicz: Sienkiewicz to znakomity scenarzysta, chciałem być mu maksymalnie wierny

    Barbarzyński świat przełomu wieków


    FOT. JAKUB OSTAŁOWSKI

    Rz: "Quo vadis" to już trzecia polska superprodukcja filmowa w ciągu ostatnich dwóch lat. A wkrótce ruszą także zdjęcia do "W pustyni i w puszczy". Czyżby wracał czas wielkich widowisk?


    JERZY KAWALEROWICZ: Wielkie widowiska są istotą kina. Dobrze, że sobie o tym przypomnieliśmy. Sztuka filmowa nie może ograniczać się do skromnych produkcji telewizyjnych. Zawsze powtarzam, że film w telewizji to zaledwie informacja o filmie. Film trzeba przeżywać w ciemnej kinowej sali, poświęcając mu całą swoją uwagę. Dlatego ten nawrót do widowiska cieszy. Tym bardziej, że tak jak poziom literatury decyduje o poziomie całego piśmiennictwa, tak poziom filmu wyznacza w dzisiejszych czasach poziom kultury audiowizualnej.

    Szefowie studiów hollywoodzkich wierzą, że tylko duża inwestycja może przynieść duży zysk. Czy nasza kinematografia przystaje do takiego myślenia?

    Sądzę, że tak. Ogromne pieniądze widać na ekranie, a publiczność to lubi. Widz chce być traktowany poważnie. Ceni wielkie filmy, niosące wielkie emocje.

    Lew Rywin twierdzi, że "Quo vadis" to film bardzo ważny. Jeśli poniesie porażkę, wszyscy uznają, że sukcesy dwóch poprzednich produkcji to kwestia przypadku i szczęśliwego zbiegu okoliczności. Jeśli odniesie sukces, potwierdzi pewną prawidłowość.

    Zgadzam się z Rywinem. Odbiór "Quo vadis" będzie znaczący dla naszego myślenia o kinie. Zdaję sobie również sprawę z tego, że losy tego obrazu będą bacznie obserwować ci wszyscy, którzy chcą być filmowymi inwestorami.

    12 mln dolarów - cztery razy więcej niż "Pan Tadeusz", dwa razy więcej niż "Ogniem i mieczem". Obciążenie psychiczne jest chyba duże?

    Przy odrobinie wyobraźni człowiek budzi się rano i poci na samą myśl o tym. Ale mam nadzieję, że te pieniądze zwrócą się. Gdybym takiej nadziei nie miał, nie odważyłbym się stanąć za kamerą. W badaniach sondażowych aż 60 proc. ludzi deklarowało chęć obejrzenia tego filmu. Polacy znają tytuł książki, wiedzą, że będzie na jej podstawie kręcony film. "Quo vadis" to wspaniały wykład starożytnej historii zabarwiony wielkimi emocjami.

    Podobno przymierzał się pan do ekranizacji tej powieści kilkakrotnie.

    Pierwszy raz przymierzałem się do realizacji "Quo vadis" u schyłku lat 60., gdy do Oscara został nominowany "Faraon". W 1978 roku, gdy przeszedłem zawał serca i leżałem długo w szpitalu, to obok łóżka ustawiłem sobie półeczkę na książkę, robiłem notatki, pisałem. Powstała druga wersja tekstu, chciałem ją realizować. Miałem bardzo zaawansowane rozmowy z Metro Goldwyn Mayer, ale przyszedł stan wojenny i Amerykanie wycofali się. Tak więc to już moje trzecie podejście do tej ekranizacji.

    Dodał panu odwagi sukces dwóch poprzednich polskich superprodukcji?

    Tak naprawdę inspiracja przyszła zupełnie skądinąd. Jest taki łódzki klub pań sukcesu "97". Te panie zebrały się kiedyś w Muzeum Kinematografii w Łodzi i zaczęły się zastanawiać, dlaczego nikt nie kręci w Polsce "Quo vadis". Zadzwoniły do mnie. Nie wypadało kobietom odmówić.

    Myśli pan, że ten temat jest dzisiaj ważny, że przekłada się jakoś na naszą współczesność?

    Akcja "Quo vadis" toczy się na przełomie dwóch epok, które odegrały nieprawdopodobną rolę w historii świata. Sienkiewicz pisał swoją powieść na przełomie dwóch wieków - XIX i XX. A teraz znów mamy przełom wieków. Czy to coś znaczy? Nie wiem, ale pewnie istnieje jakiś wspólny niepokój, który towarzyszy takim momentom. Sienkiewicz opisywał humanizowanie barbarzyńskiego świata. Nasz świat, mimo całej swojej wspaniałości i postępu, też jest światem barbarzyńskim. Wchodzimy w nową epokę z konfliktami i wojnami: Jugosławia, Czeczenia. Tylko jaka wiara, jaka religia, może dzisiaj nasz świat uratować? W erze audiowizualnej, w erze błyskawicznego obiegu informacji, wszystko stało się znacznie bardziej skomplikowane.

    Scenariusze swoich poprzednich adaptacji przygotowywał pan z pisarzami: Tadeuszem Konwickim, Julianem Stryjkowskim. Tym razem zdecydował się pan na samodzielną pracę. Dlaczego?

    Może dlatego, że moim partnerem był sam Sienkiewicz. To znakomity scenarzysta. Chciałem mu być maksymalnie wierny. Ten film trzeba zrealizować rzetelnie, oddając Sienkiewiczowską myśl. Poprzednie wersje "Quo vadis" były amerykańskimi czy włoskimi ekranizacjami "powieści uhonorowanej Nagrodą Nobla". Teraz po raz pierwszy filmowe "Quo vadis" może mieć piętno polskości.

    To znaczy?

    Polski pisarz, polscy twórcy, polscy aktorzy, polska produkcja realizowana w polskim języku.

    Czy nie obawia się pan, że język polski odetnie "Quo vadis" drogę na Zachód? Dzisiaj chcąc wyjść w świat filmowcy różnych kinematografii starają się przygotowywać angielskie wersje językowe swoich filmów.

    Odpowiem anegdotą. Pokazywałem kiedyś w Buenos Aires "Faraona". W czasie dyskusji dziennikarze zaczęli mnie bardzo chwalić, że nie zrobiłem tego filmu po angielsku i uniknąłem dialogów typu "OK, Nero". Gratulowali mi, że nakręciłem "Faraona" w języku staroegipskim. Tak odebrali polski i uważali, że to dało filmowi klimat starożytności.

    A nie korciło pana, by do głównych ról zaangażować aktorów zachodnich o nazwiskach znanych przynajmniej w Europie?

    Nie widziałem takiej potrzeby. To miałoby znaczenie jedynie komercyjne... Ale też prawdą jest, że obsadzenie "Quo vadis" nie było zadaniem łatwym. Niewielu jest w Polsce aktorów, którzy pasowaliby do bohaterów Sienkiewicza wyglądem i wiekiem. Szukałem wykonawców, którzy nie przypominaliby Słowian, lecz mieli w sobie coś innego, obcego. Nie chodziło mi oczywiście o typowe rzymskie twarze - takich w Polsce nie ma. Ale próbowałem dobrać aktorów, którzy mogliby zasugerować rzymski świat. I mam nadzieję, że znalazłem odpowiednich odtwórców. Zaczynając od Pawła Deląga, kończąc na Franciszku Pieczce - wszyscy oni mają w sobie coś intrygującego.

    Do roli Ligii zaangażował pan studentkę dziennikarstwa. Zastanawiam się, co się dzieje w naszym kinie. Czy nie ma młodych aktorek? Gdy do filmu potrzebna jest młoda dziewczyna, reżyserzy angażują piosenkarki, modelki, gwiazdki importowane ze Szwecji, studentki dziennikarstwa, nauk stosowanych albo filozofii...

    Stało się rzeczywiście coś dziwnego. Szukając Ligii, poszliśmy pewnym szablonem. Zaprosiliśmy na zdjęcia próbne młode aktorki, potem studentki szkoły teatralnej. Było kilka osób, których kandydaturę rozważaliśmy, ale w końcu dziewczyna z dziennikarstwa okazała się najlepsza. Chyba piękne dziewczyny nie ciągną już do zawodu aktorskiego. A nasza Ligia ma urodę, wdzięk, młodość, delikatność i ciepło. Wierzę, że będzie Ligią nie tylko piękną, lecz również wrażliwą. Myślę, że Magda Mielcarz ma intuicję i talent, który - gdyby tylko chciała - pozwoliłby jej zdać na wydział aktorski każdej szkoły.

    Co będzie dla pana w czasie realizacji "Quo vadis" największym wyzwaniem?

    Odtworzenie starożytnego Rzymu. Nie ma żadnych zachowanych budowli z tego okresu. We Francji, w Nimes, znaleźliśmy jeden akwedukt, na którym Neron będzie śpiewał w czasie pożaru Rzymu. Poza tym są tylko ruiny. A Rzym był w tamtych czasach miastem monumentalnym. Będziemy się starać, by wyglądał autentycznie. W Warszawie i jej okolicach budujemy olbrzymie dekoracje - amfiteatr, cyrk, fragment Forum Romanum. Plenery nakręcimy w Tunezji.

    A jak pan zrobi pożar Rzymu? Na komputerze?

    Niestety, bez techniki komputerowej nie dalibyśmy sobie rady. Za to mogę zapewnić, że już sceny z lwami będą się odbywały naprawdę. Dogadaliśmy się z grupą treserów z Czech, którzy udostępnią nam swoje zwierzęta. To duże wyzwanie, bo dotąd nikomu nie udało się nakręcić tych scen wiarygodnie.

    Czy producenci, którzy zainwestowali w film, stawiają panu jakieś warunki? Czy musi pan iść na kompromisy?

    Ci ludzie mi zaufali. Rozmawiamy oczywiście na temat kosztów, zastanawiamy się, co można zrobić taniej, ale nikt nie wywiera na mnie żadnych poważniejszych nacisków.

    Może pan więc zrealizować wszystkie swoje wizje?

    Gdybym mógł je zrealizować w 80 procentach, byłoby fantastycznie. Ale naprawdę będę się cieszył, jeśli spełni się połowa moich zamierzeń. Nie mogę przecież zbudować Forum Romanum w skali 1:1 ani zapełnić cyrku 18 tysiącami widzów. Każdy film niesie ze sobą takie ustępstwa.

    Pańscy współpracownicy twierdzą, że jest pan reżyserem szalenie precyzyjnym i przed zdjęciami ma pan wszystkie sceny dokładnie przemyślane, opisane i rozrysowane. Czy "Quo vadis" na papierze też zostało już "nakręcone"?

    Oczywiście. Mam cały film rozrysowany, ujęcie po ujęciu. W scenopisie zaznaczone są ruchy aktorów, a także ustawienia i jazdy kamery. To wszystko widzę już w czasie pisania scenariusza. Te rysunki to moje notatki. Ale dopiero w czasie zdjęć wszystko nabiera życia, zyskuje interpretację i temperaturę emocjonalną.

    Praca nad takim filmem gigantem to niemal nadludzki wysiłek. Nie ma pan w sobie takiej obawy: "czy podołam"?

    Realizacja każdego filmu to wielki wysiłek. Zwłaszcza że ja nie uznaję oszczędzania się. Na planie nie siadam, cały czas stoję, doglądam, obserwuję. A czy dam radę? W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Kiedy zaczynam pracować, staję się innym człowiekiem.

    Udaje się panu łapać jakieś chwile odpoczynku?

    W czasie zdjęć? Nigdy! Kino wciąga, zagarnia całkowicie. Wtedy pracuje się przez 24 godziny na dobę. Nawet gdy człowiek śpi, to śnią mu się sceny z filmu. Odpocznę dopiero po premierze.

    Rozmawiała Barbara Hollender

    --------------------------------------------------------------------
    Budżet filmu - 12 mln dolarów
    Sponsorzy - Kredyt Bank i Telekomunikacja Polska

    Producent - Chronos Film

    Koproducenci - Kredyt Bank, Telewizja Polska, HBO, Agencja Produkcji Filmowej, Studio Filmowe "Kadr" i Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych

    Współpraca i dystrybucja - Syrena Entertainment Group


    Jedna ze scen filmu, rozrysowana przez Jerzego Kawalerowicza. Na arenie: Ligia, Ursus i Winicjusz.

    jesień 1999 - początek okresu przygotowawczego prowadzonego

    przez Studio Filmowe "Kadr"

    22.11.1999 - rozpoczęcie działalności spółki Chronos Film,

    producenta filmu

    8.05.2000 -3.06.2000 - zdjęcia w Tunezji

    8.06.2000 -22.06.2000 - zdjęcia we Francji

    30.06.2000 -17.10.2000 - zdjęcia w Polsce, głównie w Warszawie

    i okolicach

    18.10.2000 - początek okresu postprodukcyjnego

    (udźwiękowienie, montaż, przygotowanie kopii)

    wrzesień 2001 - przewidywana premiera filmu

    KATALOGWWW
    (TOP 3000)

    AutoMoto
    Astronomia
    Ciekawe
    Dowcipne
    Erotyka
    Finanse
    Gry
    Hardware
    Historia
    Imprezy
    Internet
    Kino-DVD-TV
    Kultura&Sztuka
    Magia
    Medycyna
    Mp3&Mp4
    Muzyka
    Nauka&Książki
    Ogłoszenia&Praca
    Prasa
    Prawo
    Przyroda
    Rankingi
    Sklepy
    Software
    Sport
    Turystyka
    Wyszukiwarki

    ..... pomoc


    POLECAMY
    GRY NA CZERWIEC


  • F1 2000 (ocena 85%) wyścigi Formule1 z EA.

  • Grand Prix World (ocena 89%) manager Formule1.

  • Need For Speed Porsche 2000 (ocena 91%) kolejna część wyścigów.

  • Rollcage2 (ocena 74%) jak ktoś lubi wyścigi w stylu WipeOuta.

  • Euro 2000 (ocena 87%) piłka nożna z EA.

  • Enemy Engaged (ocena 86%) symulator bojowego śmigłowca.

  • Gunship (ocena 85%) symulator bojowego śmigłowca.

  • Ultima Ascension 3 (ocena 80%) następny RPG z wielkiej serii.

  • Risk2 (ocena 86%) doskonała strategia czasów wojen Napoleońskich.


  • Majesty (ocena 84%) strategia RTS z elementami RPG.


  • Shadow Watch (ocena 76%) gra w stylu starego X-Com-a.


  • StarLancer (ocena 88%) strzelanina kosmiczna.


  • Tachyon: The Fringe (ocena 85%) strzelanina kosmiczna.


  • Nerf Arena (ocena 82%) niekonwencjonalna strzelanina w stylu Quake'a.


  • Star Trek: Hidden Evil (ocena 84%) przygody rodem z filmu Star Trek.


  • Lemmings Rewolucja (ocena 82%) logiczno-zręcznościowa gra, kierujesz stworkami.


  • Thief 2 (ocena 83%) wcielasz się w postać średniowiecznego złodzieja.


  • Devil Inside (ocena 81%) gra w horrorowym stylu Alone In The Dark.


  • Martian Gothic: Unification (ocena 82%) gra w stylu Resident Evil.

  • Strona GłównaInternetGiełda • Gry • SportKontraO nas

    Copyright ©2000
    mp4.com.pl Design Team
    W razie jakichkolwiek sugestii lub pytań prosimy o kontakt:
    Irenusz Piotrzkowicz lub Tomasz Filipek