![]() |
![]() |
Strona Główna • Internet • Giełda • Gry • Sport • Kontra • O nas |
![]() |
|
![]() |
PSYCHOSOCJOLOGIA Mit rodzicielskiego wychowania ZBIGNIEW WOJTASIŃSKI Przed stu laty dość powszechne było przekonanie, że stan emocjonalny kobiet w ciąży, a nawet sposób odżywiania, może zaważyć na całym życiu dziecka: że będzie dobre lub złe, agresywne lub przyjazne. Dziś takie twierdzenia wydają się całkowicie niedorzeczne. Pod koniec XX stulecia powstaje jednak nowa wątpliwość: czy podobnym mitem jest przeświadczenie, że rodzice mają decydujący wpływ na rozwój, osobowość, zachowanie, postawę i wiedzę ich dzieci? Na początku tego wieku czytanie w czasie ciąży kryminałów przez matkę Carla McElhinneya skłoniło poważnych uczonych do wysnucia wniosku, że z tego właśnie powodu jej syn w wieku 7 lat stał się mordercą. Powstała wtedy cała nauka o tym, co przyszłe matki powinny robić, a czego unikać, by ich potomstwu stworzyć jak najlepsze warunki do rozwoju. Wprawdzie od tego czasu znacznie zmieniły się poglądy specjalistów, nadal jednak przeważa przekonanie, że za rozwój dziecka najbardziej odpowiedzialni są rodzice. Geny i wychowanie Z tym najbardziej obecnie rozpowszechnionym poglądem polemizuje amerykańska pielęgniarka z psychologicznym wykształceniem Judith Rich Harris w głośnej książce "Geny czy wychowanie - co wyrośnie z naszych dzieci i dlaczego?", która wkrótce ukaże się na polskim rynku. Gdy pojawiła się w USA - jesienią 1998 r. - od razu wywołała ogromne zainteresowanie i dyskusje. Tym bardziej że jest nie tylko raportem z własnym obserwacji, ale i metaanalizą z nowym paradygmatem w psychologii rozwojowej, jaki pojawia się raz na wiele lat. Nie jest też typową rozprawą naukową, lecz pasjonującą książką, którą czyta się jak dobre opowiadanie. Mylący może być jedynie tytuł polskiego wydania tej książki, bo nie jest w niej rozważany odwieczny dylemat: co jest ważniejsze w rozwoju człowieka - geny czy wychowanie. Ten problem najmniej autorkę nurtuje. Zamysł polskiego wydawcy jest raczej prowokujący, gdyż uważa ona, że ani jedno, ani drugie nie jest istotne. Oczywiście, nie ignoruje wpływu dziedziczności na rozwój dziecka. W epoce triumfy biologii i genetyki nikt nie odważa się głosić takich poglądów, choć nieśmiało stwierdza pod koniec swej rozprawy, że "potęga genów wciąż nie została udowodniona, nawet jeśli każdy z nas nasłuchał się historyjek o identycznych bliźniakach, którzy spotkali się jako ludzie dorośli i obaj stwierdzili, że noszą koszule z dwiema kieszeniami i pagonami". Judith Harris stara się przekonać, że środowisko odgrywa w rozwoju dzieci przynajmniej tak samo ważną rolę jak geny. Z tą jednak zasadniczą różnicą, że w przeciwieństwie do wielu innych specjalistów nie utożsamia go z wychowaniem przez rodziców zdolnych kształtować swe pociechy jak plastelinę. Przeświadczenie o tym uznaje za mit kultury XX stulecia, taki sam, jakim było przypisywanie przesadnego wpływu przebiegu ciąży na osobowość dziecka i jego losy w życiu dorosłym. Znacznie ważniejszy w jej ocenie jest wpływ grup rówieśniczych, w których ono dorasta, a także doświadczenia szkolne i wpływ mediów. To one głównie tworzą "środowisko", w którym tracą lub zyskują szansę pomyślnego rozwoju. Socjalizacja grupowa Książka zmusza zatem do ponownego przemyślenia, co faktycznie składa się na doświadczenia dzieciństwa w największym stopniu odciskające się na dorosłym życiu człowieka. Przemożny wpływ rodziców na dzieci proponuje zastąpić teorią socjalizacji grupy. Według niej o wiele większy i długofalowy wpływ ma grupa rówieśnicza, będąca naturalnym środowiskiem dziecka, w którym musi znaleźć dla siebie miejsce. Przejmuje jego zwyczaje, wartości i wzorce zachowań. Amerykańska specjalistka dochodzi nawet do takiej konkluzji, że w otoczeniu dziecka mogą pozmieniać się wszyscy rodzice, a nie wpłynie to na jego przyszłą dorosłą osobowość, jeśli tylko pozostanie w tej samej szkole i nadal będzie przebywać w tym samym gronie rówieśników. "Nie ma żadnych przesłanek, które pozwalałyby sądzić, że mit rodzicielskiego wychowania przyniósł cokolwiek dobrego" - stwierdza autorka. Sprawia raczej, że "posiadanie dziecka wiąże się z lękiem" (przynajmniej u odpowiedzialnych rodziców). "Rodzice boją się, że popełnią jakiś błąd, boją się, że przypadkowe słowo lub spojrzenie może zrujnować dziecku życie". Ale czy nie mają żadnego wpływu na dojrzewanie swych dzieci? Czy Judith Harris odkrywając niedoceniane dotąd obszary społecznego kształtowania się młodzieży nie popada w drugą skrajność? - Jedno jest dla mnie pewne: ani nowe odkrycie genetyki behavioralnej, ani krytyczne spojrzenie na metodologię badań psychologii rozwojowej nie zwalnia toksycznych rodziców z moralnej odpowiedzialności za emocjonalne rany ich dzieci - podkreśla Jacek Santorski, psychoterapeuta i wydawca. Nie wykazała też, że traktowanie dziecka z szacunkiem i uwagą nie ma żadnego wpływu na jego poczucie wartości i kulturę osobistą. Przyznaje to Harris, gdy pisze, że bardzo źli rodzice mogą wyrządzić nieodwracalną szkodę swoim dzieciom. Skuteczność wysiłków wychowawczych rodziców może być znacznie większa - choćby dzięki odkryciom właśnie Judith Harris. Decydujący wpływ na rozwój ich dzieci ma nie tylko grupa, w której dorastają, ale i wybór, do jakiej z nich przystąpią. Nawet w bezpośrednim sąsiedztwie tego samego miejsca zamieszkania są różne subkultury młodzieżowe - zarówno sataniści, jak i stowarzyszenia katolickie. Rodzice - zarówno przekazane przez nich geny, jak też ich postawy i wartości - przynajmniej pośrednio mogą wpłynąć na wybór jednej z nich. Muszą jednak obdarzać je miłością i poświęcić im choć trochę czasu w codziennych zmaganiach w grupie rówieśniczej, w której sami się znaleźli. |
![]() |
|
![]() |
Strona Główna • Internet • Giełda • Gry • Sport • Kontra • O nas |
![]() |
Copyright ©2000
mp4.com.pl Design Team W razie jakichkolwiek sugestii lub pytań prosimy o kontakt: Irenusz Piotrzkowicz lub Tomasz Filipek |