BizReporter

Cofnij
Strona główna
Poprzedni artykułNastępny artykuł


-= FINANSE =-
BizReporter nr 06 - 2000.06.05 Andrzej S. Nartowski

Leonardo pod młotek

Wartość dobrych obrazów w ciągu ostatnich dwóch lat podwoiła się. Rośnie zainteresowanie inwestowaniem w sztukę, a tegoroczne rekordy cenowe, przekraczające milion złotych, przyprawiają o zawrót głowy.

Aukcje dzieł sztuki są wydarzeniami o niepowtarzalnej dramaturgii. Ileż emocji wyzwala zawzięta licytacja! Uwagę publiczności przykuwa nie tyle sztuka, co towarzystwo i pieniądze. Kto da więcej? Kto kogo przebije? Czy znowu padną rekordy cenowe?

Jednak w rzeczywistości aukcje jako festyn towarzyski nieuchronnie tracą rację bytu. Kto chce pogapić się na eleganckich i zamożnych ludzi, niech ich szuka na sopockim molo bądź na deptaku w Krynicy. Aukcja jest po to, żeby ubijać interesy. Nie sprzyja temu obecność ekip telewizyjnych, wywołujących mnóstwo zamieszania, przeszkadzają gapie i natręci próbujący nawiązać kontakty, wciskający do rąk wizytówki. A już najbardziej przeszkadza brak jasnych reguł gry.

Polskie prawo nie reguluje szczegółowo sprzedaży aukcyjnej, a praktyka domów aukcyjnych nie jest jednolita. Najczęściej wygląda to tak: pan z młotkiem w ręku ogłasza cenę wywoławczą dzieła i prowadzi licytację. Jeżeli dzieło nie znajduje nabywcy po cenie wywoławczej, spada z aukcji. Reflektant może wtedy rozmawiać z domem aukcyjnym i sporo utargować, wszak obiekt jest ''spalony'', więc na kolejną aukcję zapewne trafi nie wcześniej niż za kilka lat. Zbyt wysoka cena wywoławcza może zaszkodzić dziełu; zbyt niska rodzi ryzyko, że obiekt zostanie sprzedany po cenie wywoławczej, czyli bez licytacji. Aby uchronić się przed taką sytuacją, niektóre domy przyjmują tzw. cenę gwarantowaną, poniżej której transakcji nie będzie. Zdarza się, że licytacja dobiega końca poniżej takiej ceny. Oferent najwyższej ceny nie staje się wtedy nabywcą. Rozpoczynają się targi, żeby dał więcej. Jeżeli ktoś w końcu ustąpi, interes zostaje ubity.

Bywa inaczej. Licytacja postępuje ostro po spirali coraz wyższych cen. Aukcjoner trzykrotnie powtarza najwyższą ofertę, po czym przybija ją młotkiem: sprzedane! Ale nie znaczy to, że po tej cenie dojdzie do zakupu. W niektórych domach powiększa się ją bowiem o prowizję, czasem sporą. Mamy więc cenę wywoławczą, gwarantowaną, wylicytowaną, transakcyjną, czasem pozaaukcyjną: za dużo tego wszystkiego.

Zdarza się też, że uczestnik licytacji rozgorączkował się. Zapomniał o stanie portfela. Kiedy ochłonął, policzył pieniądze chyłkiem czmychnął do domu. Co wtedy? Aukcje są otwarte. Licytować może każdy, kto wpłacił wadium (co bywa równoznaczne z zapoznaniem się z warunkami aukcji i przyjęciem ich) oraz otrzymał numer identyfikacyjny, który go zresztą nie identyfikuje; nazywa się go potocznie lizakiem. Wadium bywa niskie: 1000, 1500 zł. Tylko niektóre domy wymagają przedstawiania się, zwłaszcza przez klientów, którzy pragną licytować w górnych rejestrach. Zdarza się, że lizakiem wymachuje właściciel sprzedawanego dzieła, żeby podbijać cenę (gdyby mu tego zabronić, gotów podstawić szwagra). Niekiedy cenę pompuje ktoś z domu aukcyjnego: a fe! Zdarza się też, że zwycięzca zawziętej licytacji nie wykupuje zdobyczy. Jemu przepada wadium, zaś sprzedawca, inni reflektanci, a także dom aukcyjny ponoszą znaczne straty.

Maciej Krasicki prezes Zarządu Desa Unicum Sp. z o.o.
Jeszcze niedawno magiczną, nieprzekraczalną barierą na aukcjach obrazów w Polsce było 100 tys. USD. Od dwóch lat wyższe ceny już nie szokują. Zmieniają się też upodobania, choć oczywiście jest grupa twórców, jak choćby Gierymski czy Wyczółkowski, których obrazy zawsze dobrze się sprzedadzą. Przez 10 lat cena płócien Malczewskiego wzrosła 10-krotnie. Wartość dobrych obrazów w ciągu minionych dwóch lat podwoiła się. Kto zdecyduje się inwestować w sztukę, na pewno na tym nie straci.

Ochronę prywatności nabywcy i innych reflektantów uczestniczących w licytacji przed postronnymi, ciekawskimi i natrętnymi można osiągnąć, biorąc udział w licytacji przez telefon albo składając zlecenie na ręce notariusza lub za pośrednictwem Internetu. Ochronę aukcji przed zdarzającą się nieuczciwością można zapewnić tylko kosztem jej widowiskowego charakteru.

Bywają więc aukcje zamknięte. Organizator gromadzi kilkanaście dzieł wysokiej klasy i w tajemnicy sprasza wybranych reflektantów. Nikt nie licytuje pod publiczność lub by zaimponować osobie towarzyszącej, bo nie ma publiczności i osób towarzyszących. Nie ma prasy, ani telewizji. Atmosfera budzi skojarzenie z sekretnym misterium masońskim. Do czasu! Kiedy o arcydzieło zabiega kilku amatorów gotowych grać wysoko, emocje sięgają zenitu. To na takiej aukcji wylicytowano kolosalną, najwyższą do niedawna w Polsce cenę 1 mln 250 tysięcy złotych za imponujący "Portret córki Heleny z krogulcem" Jana Matejki. Wadą takiej zamkniętej aukcji jest ograniczona liczba uczestników, co przecież nie pobudza rozwoju rynku sztuki.

Lecz i na to jest sprawdzony sposób. Chodzi o aukcje organizowane metodą Vickreya. Nie ma tu ceny wywoławczej, za to ogłasza się wartość szacunkową. Oferowane dzieła wystawia się publicznie, a sama licytacja jest pisemna i poufna. Oferty składa się, do oznaczonego terminu, w zamkniętych kopertach.

Nabywcą zostaje ten, kto zaoferował najwyższą cenę. Płaci wszakże nie aż tyle, ile sam oferował. Obowiązuje go cena zgłoszona przez następnego po nim. Jeżeli więc, przykładowo, dwie najwyższe oferty opiewają na 100 i 80, zwycięzca zapłaci 80. W grę wchodzą przeto nie tylko pieniądze, lecz także elegancja, absolutna dyskrecja, uczciwość i przejrzystość transakcji.

Podczas takiej licytacji brakuje oczywiście urzekającego pierwiastka rywalizacji, bezpośredniego starcia amatorów dzieła sztuki i ich portfeli na oczach rozgorączkowanej publiczności. A po aukcji nie zobaczymy w telewizji relacji, w której autor zdoła popisać się kilkoma błędami.

Rekordy sztuki
Rok 1998
Władysław Ślewiński, Śpiąca kobieta 630 000 zł
Jacek Malczewski, Polonia, 510 000 zł
Tadeusz Makowski, Powrót ze spaceru 500 000 zł
Rok 1999
Maurycy Gottlieb, Powitanie Natana przez Rechę 775 000 zł
Alfred Wierusz-Kowalski, Szlichtada 710 000 zł
Alfred Wierusz-Kowalski, Jesienna przejażdżka 610 000 zł
Rok 2000
Eugeniusz Zak, Lutnista, 1 400 000 zł
Władysław Czachórski, Przed balem, 1 150 000 zł

Artykuł ukazał się w majowym numerze pisma
Businessman Magazine

+ BUSINESSMAN MAGAZINE - www.businessman.com.pl

[spis treści][do góry]