Reporter

Cofnij
Strona główna
Poprzedni artykułNastępny artykuł


-= FILM =-
Reporter nr 06 - 2000.06.25 Katarzyna Majgier - Danio, www

Million Dollar Hotel

Na "Million Dollar Hotel" postanowiłam pójść jeszcze zanim ten film trafił na polskie ekrany. Po pierwsze i najważniejsze dlatego, że bardzo lubię filmy Wima Wendersa. "Zdobył" mnie już pierwszym, który zobaczyłam - "Lisbon Strony", uważam, że niektóre sceny z tego filmu swoją pomysłowością i prostotą biją na głowę wszystkie wysublimowane efekty specjalne stosowane ostatnio z wielkim zamiłowaniem. Po drugie, dlatego, że lubię muzykę i teksty U2, który to zespół miał swoje zasługi w zrealizowaniu tego filmu. Po trzecie dlatego, że dostawałam dużo ciekawych informacji na temat tego filmu jeszcze zanim trafił na ekrany, a po czwarte dlatego, że filmy Wendersa często nawiązują do siebie nawzajem, co sprawia, że oczekując, iż dowiemy się czegoś nowego o znanych już z wcześniejszych produkcji bohaterach - chcemy je obejrzeć. Niestety w "Million Dollar Hotel" nie znalazłam żadnego ze znanych mi wcześniej bohaterów Wendersa (może źle szukałam?), co jednak nie rozczarowało mnie zbytnio - film bardzo mi się podobał.

Tytułowy "Million Dollar Hotel" to przybytek dość pośledniego standardu, mieszkają tu ludzie z różnych przyczyn "nie pasujący do społeczeństwa" - upośledzeni umysłowo, zaburzeni psychicznie, pogrążeni w rozmaitych nałogach lub w inny sposób nieprzystosowani. Są w stanie zarobić na swoje skromne utrzymanie, ale do takiego "prawdziwego", amerykańskiego społeczeństwa nie pasują. Przynajmniej na pozór.

Tak się jednak złożyło, że wśród nich właśnie postanowił zamieszkać zbuntowany syn magnata prasowego - Israel Goldkiss, który pewnego dnia w dość niejasnych okolicznościach spadł z dachu hotelu - ginąc na miejscu. Wydarzenie to bardzo silnie przeżyły dwie osoby: magnat prasowy, który właśnie stracił jedynego dziedzica swojej fortuny oraz opóźniony w rozwoju TomTom - narrator, który uważał "Izzy'ego" za swojego najlepszego przyjaciela.

Każdy z nich reaguje na tę sytuacje w inny sposób - pierwszy zatrudnia agenta specjalnego FBI (Mel Gilson), który ma ustalić przyczyny śmierci jego syna, a konkretnie wskazać zabójcę, drugi... cóż, jest mu smutno, ale jako "lokaj dla ubogich" ma wiele zajęć.

Tymczasem agent FBI staje przed niezwykle trudnym zadaniem - trafia do miejsca w którym toczy się życie rodem z obcej planety. Jego pojawienie się w hotelu (i tu subtelna aluzja - w tle słychać cichutką muzykę z "Mission Impossible") budzi w nim wielką sensację, jednak wydobycie informacji z ludzi mylących rzeczywistość z wyobraźnią i wysławiających się w dość enigmatyczny sposób to naprawdę jedno z najcięższych zadań nawet w tej profesji...

Tymczasem już wkrótce okaże się, że dojść do sedna sprawy jest jeszcze trudniej, ponieważ przy całym swoim niedostosowaniu mieszkańcy domu wiedza dużo, potrafią wykazać się sprytem i organizacją pracy w grupie niespotykaną wśród najlepiej wytrenowanych zespołów menedżerskich... Są także zdolni do wszystkiego, nawet do działań złych i okrutnych, jeśli dzięki temu mogą spełnić swoje marzenia o bogactwie i sukcesie.

Świetne kreacje stworzyli Mel Gibson, w roli cierpiącego i niekonwencjonalnego agenta FBI oraz Jeremy Davies - w roli Tom Toma - uosobienia wszystkich najcenniejszych cech dziecka - naiwności, spontaniczności i przyjazności, który w gruncie rzeczy okazuje się bardziej dojrzały, odpowiedzialny i skomplikowany niż komukolwiek mogłoby się wydawać.

Na uwagę zasługuje także misterna konstrukcja scenariusza, ciekawe zdjęcia oraz reżyseria. No i muzyka U2.

Polecam ten film wszystkim którzy potrafią docenić produkcje, w których nie ma tylu efektów specjalnych, co w "Matrix" i "Gwiezdnych Wojnach" i których akcja nie jest tak dynamiczna, jak w "Mission Impossible".

Polecam go prawdziwym kinomanom.

[spis treści][do góry]