MegaPortal Reklama
  Info  |   Redakcja  
 

   Muzyka  |   Komputery  |   Gry  |   Film  |   Sport  |   ScHizO  |   MoTHa  |   Chat  |   Bannery 
Gry mangowe Pnickes
Strona Główna  | GOKU FAQ  | English  | Lista dyskusyjna  | GOKU Chat  | E-mail

Gry Mangowe
Games News

  moja ocena:  
  • grafika:
  •   5-
  • dźwięk:
  •   5
  • grywalność:
  •   6
  • pomysł:
  •   5
    Ogólnie:   5+  




    Final Fantasy Tactics

      Dawno, dawno temu w krainie mangą i grami płynącej istniał niezwykle bogaty i kolorowy zamek co się Squaresoftem zwał. A w tym zamku było mnóstwo komnat i zapewniam: nie byle jakie to komnaty. Każda drzwi swe otwiera na pełen życia świat, a każdy świat tylko czeka aby do niego zajrzeć i zobaczyć jego cuda. Wędrując po tym zamku należy się jednak strzec drzwi z dwoma wielkimi literami FF. Takie drzwi można znaleźć w prawie każdej części zamku: w skrzydle SNES i Playstation, w starej części NES, a nawet w podziemiu PC. Za tymi drzwiami czai się potworne niebezpieczeństwo. Jeśli tam wejdziesz będziesz już na zawsze stracony dla tego świata. Tak więc uważaj nieszczęsny podróżniku i nie daj się skusić przygodzie, bo nie będzie już dla ciebie ratunku i zostaniesz w świecie FF już na zawsze. Jeśli jednak wciąż uważasz, że jesteś wystarczająco odważny i nie boisz się zgubnego świata Final Fantasy - w takim razie musisz wysłuchać historii człowieka, który stracił swą duszę już bardzo dawno temu, człowieka, który tam był i zdołał zachować zmysły aby cię przed tym ostrzec.

    W swoim czasie, kiedy w końcu po dwóch latach udało mi się uciec z komnaty o nazwie FF7, wędrowałem po zamku bez widocznego celu, a wciąż nie wygoiły mi się wszystkie rany, znalazłem w skrzydle Playstation niepozorne drzwi, na których widniał napis Final Fantasy Tactics. Bez możliwości odwrotu wkroczyłem w paszczę smoka. Starzec, którego spotkałem za drzwiami zaczął opowiadać mi historię nieznanego bohatera Ramzy...

      Rzuciło mnie w trójwymiarowy bardzo dobrze dopracowany świat, gdzie zobaczyłem modlącą się księżniczkę. Była ona dwuwymiarowym sprite'em, ale za to o dużej ilości klatek animacji. Ogólnie świat był kolorowy o całkiem dużej ilości szczegółów, mimo że był podzielony na pojedyncze plansze z widocznymi końcami, za którymi była tylko pustka. Plansze te były w dużej mierze polami walki, chociaż zdarzały się także na nich i drobne cut-scenki, które przybliżają historię. Jednak najważniejsze były walki, które nie są jakąś tam wymianą ciosów w wygenerowanej przestrzeni, tylko prawdziwą walka taktyczną. Musiałem trochę wysilić swoje szare komórki, aby nie skończyć gdzieś w rowie jako pokarm dla szczurów, a walki do najłatwiejszych nie należą.

      Szczerze; gdybym kiedyś nie poznał Vandal Hearts, to bym się kompletnie zagubił. Całe szczęście, że Alazlam prowadzi szkołę walki w tym świecie tutorialem się zwącą, która wyjaśnia wszystkie zawiłości. Kiedy zajrzałem tam po raz pierwszy, przewędrowawszy już ten świat wzdłuż i wszerz, przekonałem się, że nie poznałem jeszcze wszystkiego. Pewne ułatwienie mogliby mieć ci, którzy już odwiedzili komnatę FF5, gdyż wiele elementów stamtąd przywędrowało. Podobnie jak tam, mogłem razem z moimi kompanami uczyć sie dwudziestu profesji, z czego zwykli najemnicy początkowo byli kadetami a ważniejsi bohaterowie szkolili się w swojej indywidualnej profesji (jak np. największy mocarz i mistrz magii miecza - Holy Swordsman). Wśród profesji dostępnych dla wszystkich też było w czym wybierać. Można było uzyskać takie profesje jak Knight, Archer, Monk - mistrz walki wręcz, Thief, Lancer (taki skoczek), Ninja, lub magów (jak Wizard - czarna magia, Priest - biała magia, czy najmocniejszy Summoner - kontrolujący demony i duchy). Były także i takie perełki jak Calculator - mag rzucający wszystkie czary na wykalkulowane istoty, Bard i Dancer, lub Mime - powtarzający działania innych postaci. W każdym tym zawodzie można było wyuczyć się pożytecznych umiejętności, które następnie uprzyjemniają walkę... jeżeli nie zapomnicie je przedtem założyć swojej postaci w podobny sposób jak ekwipunek. Trochę się to może wydawać skomplikowane, a to tylko wycinek możliwości ulepszania postaci.

    A walka? Cóż, rodzajów taktyk mógłbym wyliczać bez końca, jednak ogólnie walka opiera się na zasadzie, że kiedy przyjdzie czas na poszczególne istoty, mogą one wykonać ruch i potem akcję, z czego niektóre zajmują dodatkowy czas, więc trzeba uważać, żeby wróg nie zdążył uciec. Jak dodam jeszcze, że rzeźba terenu ma naprawdę duży wpływ na nasze poczynania (od pola widzenia aż po po ruch skończywszy), to naprawdę uzyskujemy strategię z prawdziwego zdarzenia, a i tak wiele się zmienia wraz z różnymi umiejętnościami. Chociaż w sumie strategią tego nazwać nie można. Głównie ze względu na ograniczenia ilości postaci - maksymalnie sześć z czego przynajmniej jednej nie kontrolujemy, oraz możliwość 'podpompowania' postaci, co może doprowadzić do zwykłej masakry. Poza walkami fabularnymi w niektórych lokacjach możemy natknąć się na wroga i dzięki temu możemy podpakować swoje postacie jak w klasycznym rpg. Nie możemy być jednak całkowicie pewni swego, gdyż poziom wrogów napotkanych rośnie razem z nami, ale wychodzi z tego, że pod koniec, walki losowe są trudniejsze od tych wynikających z historii.

      A jak wygląda świat poza planszami? Widzimy go jako mapę, po której chodzimy od lokacji do lokacji. Tak więc wiele do zwiedzania nie mamy. Ale za to jest wiele smaczków i sekretów, które uprzyjemnią nam chwile. Na początek można np. przyłaczyć do swej drużyny napotkane stwory, włączając w to smoki i chocobosy, a chocobo może nam później służyć jako wierzchowiec. Można także zdobyć parę sekretnych postaci, a taką najciekawszą jest główny bohater FF7 - tadaaaaa... Cloud, który potrafi wspomóc nas swoimi limitami z 'siódemki' oraz jednym dodatkowym - Cherry Blossom. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że jeszcze w żadnym Final Fantasy nie pojawiła się postać z innej części. Mamy także możliwość najęcia się do różnych zadań i wypraw, które owocują doświadczeniem, pieniędzmi oraz różnymi odkryciami artefaktów i tajemnych krain. Tzn. niczym więcej. Po prostu wyznaczamy postacie, które po pewnym czasie złożą nam raport co odkryli i ile dostali - taki dodatek. Tutaj co prawda można znaleźć kolejny element z FF7 : białą i czarną materię, ale tylko na pokaz, gdyż niczemu one nie służą.

    W stosunku do fabuły nic zarzucić się da. Ot, taka historia o walce dobra ze złem na tle zmagań politycznych. Ramza na początku jest sumiennym kadetem, jak przystało na członka rodziny będącej podporą rycerskości państwa, później jednak, nie godząc sie z okrucieństwem swoich braci stara się zapobiec wojnie. Mimo jego wysiłków wojna wybucha pomiędzy dwoma pretendentami do tronu, a on sam ,coraz bardziej wplątany w sieć intryg, odkrywa, że ktoś trzeci ,wykorzystując starą legendę, stara się uzyskać władzę. Jednak stare legendy mają to do siebie, że czasami są prawdziwe, a ta legenda o dwunastu kamieniach zodiaku, nie tylko jest prawdziwa, ale także ma zamiar się powtórzyć. Tutaj oczywiście wkracza nasz Ramza i wszystko kończy się szczęśliwie... śmiercią...? Nieeee.
      Nie jest to może najlepsze Final Fantasy, ale ta gra naprawdę wciąga i jako taka powinna mieć napisane na okładce wielkimi literami ostrzeżenie - TA GRA SKRACA TWOJE ŻYCIE O MIN. 60 GODZIN. Przyznaję: jest znakomita, ale poza drobnymi szczegółami (których i tak się nie zauważa) to drażni mnie tylko jedno: trochę za dużo tu wpływów z innych produkcji Square. Poza motywami z FF7 i mechaniką w prawie nie zmienionej postaci FF5, zauważyłem także, że większość stworów pochodzi już z wcześniejszych FF oraz innego role-play'a pt. Saga Frontier. Tak jakby zebrali wszystko do kupy i zrobili grę. Raczej to nie przeszkadza w graniu, ale Square lekko traci w oczach. W każdym razie jeśli masz konsolę, albo chociaż emulator i lubisz mangowe rpg, to powinieneś w to zagrać.

    Mort
    Arkham Asylum
    Cell no. 1234567T - FF


    Mort - archmage@kki.net.pl




    Copyrights © KKM GOKU